Opalenizna muśnięta słońcem- ulubiony balsam brązujący

Myśl o ciepłych dniach, promieniach słonecznych, mini spódniczkach i szortach towarzyszy mi od dłuższego czasu. Tegoroczna zima trwała zdecydowanie za długo więc moja tęsknota za latem jest wyjątkowo duża. Tworzę ostatnio sporo stylizacji z sukienkami i odkrytymi nogami, a niestety okazji do opalania jeszcze nie miałam dlatego postanowiłam skorzystać z Waszej pomocy <3
Pod koniec zimy pytałam moich obserwatorów na Instagramie jaki balsam brązujący polecacie, wiadomości i poleceń było sporo jednak najczęściej pojawiało się hasło… tylko Mokosh! Obiecałam Wam recenzję i moje odczucia więc łapcie 🙂
Zanim zamówiłam produkt to oczywiście trochę poczytałam 🙂 Większość z Was poza kolorem najbardziej chwaliła zapach. I tutaj zgadzam się w 100%, zapach ma przepiękny! Delikatnie orientalny, z nutą pomarańczy i cynamonu. Balsam brązujący Mokosh stosowałam tylko na nogi i stopy, chociaż dziewczyny pisały, że u nich świetnie sprawdza się też na twarzy 🙂
Mam bardzo jasną karnację, już po pierwszym użyciu było widać delikatny efekt, balsam nałożyłam drugi raz w odstępie dwóch dni aby uzyskać pożądany efekt. U mnie efekt utrzymuje się ok 1,5 tygodnia.

W składzie balsamu Mokosh znajdziecie naturalne oleje:  z baobabu, słonecznikowego, z marchewki, aloes, witaminę E, wosk z borówki, macerat z kwiatów gorzkiej pomarańczy. Balsam dzięki tym składników zapobiega wysuszeniu skóry, intensywnie nawilża oraz działa antyoksydacyjnie.

Jestem ciekawa czy Wy używacie balsamów brązujących czy może czekacie cierpliwie na opalanie? 🙂
Post powstał we współpracy z Douglas.

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *

*